12 Kurier 18 CZERWCA 2010 r. LUDZIE
Życie na parterze
To "tylko" wypadek
KIEDY Krystyna Rogulska wchodziła na drżących nogach do gabinetu dyrektora, spodziewała się najgorszego. Przed kilkoma miesiącami jej świat stanął na głowie. Teraz powoli próbowała znów go uporządkować. Była oszołomiona, lecz z wypowiedzi dyrektora wyłowiła jedno zdanie: - Damy radę.
Syn Krystyny Michał był zawsze ruchliwym dzieckiem. Również jako nastolatkowi nie brakowało mu energii. Oprócz informatyki interesowało go wszystko, co jeździ. Nie mógł przypuszczać, jak bardzo ta druga pasja zaważy na jego życiu. Kiedy Michał był młodszy, jak ryba w wodzie czuł się na gokartach. Starszego zaczęły pociągać quady.
Aż, czyli tylko
Początek 2009 roku. Michał w czasie ferii zimowych razem z rodzicami jedzie do Irlandii w odwiedziny do siostry. Szmaragdowa wyspa na tle stalowej wody mórz urzeka posępnymi zamczyskami i celtycką kulturą. Imponuje też nowoczesnymi budowlami i nerwem dynamicznego rozwoju. Od tej chwili życie Michała zaczyna dzielić się na to sprzed i to po Irlandii.
Jedzie na quadzie z umiarkowaną prędkością, gdy nagle maszyna wywraca się. Krystyna przeżywa horror. Skutkiem niefortunnego upadku okazuje się spastyczny uraz rdzenia kręgowego. Na szczęście kończy się "tylko" na paraplegii -paraliżu obu nóg. Michał ma 16 lat.
W jego matkę Krystynę wstępuje jakaś nadludzka energia. Dzięki jej zaradności chłopak przechodzi przez kolejne szpitale w Irlandii i w Polsce. Odbywa serie bolesnych zabiegów i uciążliwych rehabilitacji w obu krajach. Jedzie nawet na usprawniający obóz w Spale. - On musi być samodzielny, samowystarczalny. Jeśli wózek jest koniecznością, to trudno, ale Michał musi umieć sam z niego się przesiąść na krzesło, poruszać się, normalnie funkcjonować -takie myśli dodają jej sił.
Michał do domu do Szczecina z "ferii" wraca dopiero po kilku miesiącach. I wtedy pojawia się niepokój. Co dalej? Co będzie ze szkołą? Jest uczniem pierwszej klasy technikum łączności. Za sobą ma dobrze zaliczony pierwszy semestr. A drugi niebawem dobiegnie końca. Z przedmiotami ogólnymi jest na bieżąco, bo uczy się ich w szkołach szpitalnych. Ale w swojej szkole ma dodatkowo dwa przedmioty zawodowe. - Zespół Szkół Łączności to moja szkoła pierwszego wyboru, klasa technik teleinformatyk - mówi Michał i wie, że nauka tam jest wręcz niemożliwa. Szkoła nie jest dostosowana do potrzeb osób na wózkach inwalidzkich. Szuka, czy w Szczecinie jest taka szkoła średnia. Nie znajduje. Choć są dwie. Obie na prawobrzeżu: Centrum Kształcenia Sportowego i Zespół Szkół Ogrodniczych. Winda jest także w gimnazjum Zespołu Szkół nr 5, z możliwością wykorzystania jej w liceum.
Siła w ludziach
Jego matka idzie do dyrektora Zespołu Szkół Łączności.
- Zostanie w klasie. Zaliczy eksternistycznie. Nie będzie problemu - słyszy wyrwane z kontekstu słowa dyrektora Bartosza Stolarczuka. Nie zadaje żadnych pytań. A kiedy do oczu napływają jej łzy, słyszy to najważniejsze zdanie: - Damy radę.
Jest zachwycona jego postawą. - W całej tej tragedii na mojej drodze spotkałam wielu wspaniałych ludzi, którzy mi bardzo pomogli, pokierowali. Jednym z ich jest dyrektor Stolarczuk. Bez nich wszystkich nie dałabym rady - przyznaje.
Michał zalicza pierwszą klasę. Zdaje wszystkie przedmioty. Przed nim jest jednak druga klasa, a szkoła z dnia na dzień nie stanie się dostosowaną dla wózków. Rozważają przejście na nauczanie indywidualne. Wygodne, ale... Szkoła to nie tylko nauka, lecz życie społeczne, kontakty w grupie, przyjaźnie. - Na razie dostosujemy plan lekcji, a z czasem zrobimy podjazd - dyrektor szkoły znów burzy obawy.
Pani Krystyna mimo niespożytej siły wciąż nosi w sobie niepokój. -Michał co jakiś czas musi jeździć na sześciotygodniowe rehabilitacje. I szkoła jest ważna, i rehabilitacje, by był samodzielny.
Dyrektor Stolarczuk to ekwilibrysta. Decyduje zatem: - Michał zostaje w swojej klasie o profilu technik teleinformatyk, ale ta klasa musi mieć wszystkie lekcje na parterze. To tylko kwestia przewrócenia planu lekcji do góry nogami. Druga sprawa to warsztaty. Część odbywa się przy ul. Hożej, część przy szkole przy ul. Ku Słońcu. Michał musi je mieć tylko przy Ku Słońcu, gdzie nie ma schodów.
Z powodu ciągłych rehabilitacji chłopak ma wciąż coś do nadrobienia. - Szybko łapie. Ma część zajęć indywidualnych, na których przerabiamy dwa razy więcej materiału. Widać postęp - ocenia Artur Bielawski, nauczyciel elektrotechniki i elektroniki.
Jest taki sam
Do szkolnego budynku przy ul. Ku Słońcu prowadzą trzy schodki. Dyrektor chce, by po wakacjach był tam już podjazd, ale na razie trzeba je pokonywać. - Po co tu przyszliście, przecież my tu jesteśmy - kumple Michała dają do zrozumienia innym chłopakom, że poradzą sobie ze zniesieniem jego wózka.
Tak jest codziennie. Nie musi o nic prosić. - Ostatnio byliśmy z kolegami nawet na Dniach Morza autobusem. Żadnego problemu -przyznaje Michał. - Teraz będzie mi trochę łatwiej, bo właśnie zrobiłem prawo jazdy. Nie było trudno. Wszystko obsługuję ręcznie.
To skromny, wręcz powściągliwy chłopak. Mówi z dyskretnym uśmiechem: - Po tym co zobaczyłem w szpitalach, w których leżałem, uważam, że mój przypadek nie jest najgorszy.
Niedawno z całą klasą wybrali się na spektakl teatralny do "Słowianina". Koledzy taszczyli go po schodach tego domu kultury. To prawdziwi kumple. Mateusz Tubacki i Maciej Keller odwiedzali go nawet w szpitalach w Choszcznie, Bydgoszczy.
- A lekcje na parterze to nawet lepiej, bo mamy wszystko w jednym miejscu - dodaje Marcin Orłowski.
Być może w przyszłym roku całą klasą pojadą na wycieczkę do innego miasta. - Oczywiście z Michałem - mówią koledzy z klasy i dodają: - Jak tylko się zgodzi.
- To zależy od nich - mówi Michał. I on, i jego mama doceniają tych prawdziwych kolegów, a także wychowawczynię Joannę Grygiel, która w swoim prywatnym czasie potrafi przyjechać do domu pomóc w nauce.
Czy wypadek zmienił Michała?
- Nic a nic, cały czas jest taki sam - uważa jego kolega Mateusz Tubacki.
Dyrektor Bartosz Stolarczuk przyznaje: - Pokazał, że jest uczniem, w którego warto zainwestować.
Po skończeniu technikum Michał chciałby podjąć studia informatyczne: - Jeszcze nie wiem gdzie. Wybiorę albo Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny, albo Uniwersytet Szczeciński. Tylko czy tam są podjazdy?
Elżbieta KUBERA
|